sobota, 26 stycznia 2013

Harry- Smutny

Hej, tu Mrs. Styles
Dzisiaj coś smutnego...O  Harrym
Koniecznie włącz: PIOSENKA
____________________________________
Coraz ciężej ci się oddychało. Machałaś rękami, by rozrzedzić papierosowy dym i w końcu móc wziąć oddech. Nie wychodziło ci to najlepiej. Rozpychałaś się w tłumie palących w stronę Harrego. Chłopak z opuszczoną głową siedział pod ścianą i palił, z resztą jak chyba każdy w tym klubie. W końcu udało ci się podejść bliżej.
-Harry, na mnie już czas- powiedziałaś ze łzami w oczach. Chłopak podniósł wzrok i spojrzał ci w oczy.
-Nie musisz.- w jego oczach również widziałaś łzy.
-Harry ,przygotowywałam się od paru miesięcy, jestem pewna, że chcę to zrobić.- odparłaś i podniosłaś jego dłoń.
-Chcesz mnie zostawić? Ja tylko dla ciebie żyję, [T.I.]!- podniósł głos i chwycił mocno twoje ramiona.
-Muszę.- Wstałaś. -Idziesz ze mną?- uniosłaś brwi. Chłopak zaśmiał się sarkastycznie.
-Chcesz, żebym to widział? Oszalałaś, prawda?- pokręcił głową i zaciągnął się. Nie podobało ci się to, że palił. W głębi duszy wiedziałaś, że to twoja wina, jednak ani ty, ani chłopak nigdy nie powiedzieliście tego na głos.
-Żegnaj, Harry.- po twoim policzku spłynęła łza. Tylko jedna, za to pełna smutku i żalu.
-Kocham cię- szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszałaś. Ponownie się zaciągnął i opuścił głowę. Odwróciłaś się i ruszyłaś w przeciwnym kierunku do centrum miasta.  Krok po kroku dokładnie obmyślałaś całą tą sprawę.

Pomyślałaś o rodzinie.

Nie, oni na pewno nie będą za tobą tęsknić. Ojciec pewnie pomyśli, że jego córka była tylko wytworem jego pijackiej wyobraźni, a matka... Jaka matka?

Pomyślałaś o szkole.

Nie miałaś przyjaciół. Do domu zawsze wracałaś sama. I tak w końcu mieli wywalić cię za twoje okropne oceny, to była tylko kwestia czasu.

Pomyślałaś o Harrym

Tylko on trzymał cię przy życiu przez ostatnie miesiące. Termin twojego spotkania z aniołami coraz bardziej się spóźniał, aż w końcu przypomniało o sobie piekło.

Byłaś na miejscu. Stanęłaś na skraju mostu i spojrzałaś w dół. Chociaż nie byłaś wcale aż tak wysoko, wydawało ci się, że stoisz nad otchłanią. Jednak z jej środka ktoś cię wołał.
Nadszedł twój czas.
Już miałaś zrobić swój krok do przodu, gdy nagle ktoś do ciebie podbiegł.
-Zaczekaj!- wrzasnął Harry i złapał cię za rękę.
-Miałeś mnie nie zatrzymywać!- warknęłaś i odepchnęłaś go. Chłopak jednak nie puszczał twojej ręki. Teraz oboje staliście o krok od przepaści.
Chłopak przysunął się do ciebie. Złożył na twoich wargach długi, namiętny pocałunek.
-Nie mógłbym bez ciebie żyć- zobaczyłaś łzę na jego policzku. Chłopak ponownie pocałował cię i zrobił krok do tyłu, pociągając cię za sobą. Trzymałaś się go kurczowo powoli spadając w dół.
Jeszcze tylko chwila.
Jeszcze tylko kawałek.
Już prawie...
To koniec. Na zawsze.

_______________________________________
I jak? Może nie wywołał on łez, ale mam nadzieję, że chociaż trochę smutku do was przywołał :)
Piszcie, co sądzicie <3

środa, 23 stycznia 2013

Imagin z Niallem

Sieeema, tutaj Mrs. Styles
W komentarzu zostałyśmy poproszone o napisanie imaginu z Niallem, a Unbroken Girl ostatnio odwalała całą robotę, więc żeby nie było, że zaniedbuję bloga myślałam, że trochę ją odciążę i ja napiszę.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

____________________________________________________

-...i wszyscy żyli długo i szczęśliwie- Zamknęłaś książkę z szerokim uśmiechem. Grupka dzieci wpatrzonych w ciebie, jak w obrazek od razu uniosła dłonie do góry. Zastanowiłaś się przez chwilę i postanowiłaś odpowiedzieć na pytanie Nicole- blondynki z wielkimi, błękitnymi oczami.
-Cy ksiązę do końca zycia kochał ksęznickę- sepleniła dziewczynka. Roześmiałaś się.
-Tak, Nicole, już do końca świata- odpowiedziałaś i wskazałaś na John'a, który wiercił się, byś zwróciła na niego uwagę.
-A czy pani ma swojego księcia?- słysząc to przełknęłaś ślinę. Od dawna nie myślałaś o swoim życiu towarzyskim. Liczyła się dla ciebie praca w przedszkolu i wieczorne studia. Pokręciłaś głową. Nie chciałaś rozwijać tego tematu.
Odpowiedziałaś jeszcze na parę pytań, a potem zadzwonił dzwonek. To były twoje ostatnie zajęcia tego dnia, więc pożegnałaś się z dziećmi, zabrałaś swoje rzeczy i ruszyłaś w stronę domu. Spokojnym krokiem spacerowałaś ulicami Londynu. Na uszach miałaś słuchawki, a w nich leciała jedna z swoich ulubionych piosenek. <--- KLIK. Przechodziłaś przez kolejne skrzyżowania i zatrzymywałaś się na kolejnych światłach.
Byłaś dwie przecznice od domu, gdy nagle z piekarni, obok której przechodziłaś ktoś szybkim krokiem wyszedł i uderzył o ciebie z impetem. Upadłaś na ziemię upuszczając torbę, z której wysypały się książki i materiały do pracy z dziećmi. Złapałaś się za nogę, która najbardziej ucierpiała przy wypadku, a następnie podniosłaś się, by zobaczyć, kto go spowodował.  Przed tobą stał niewysoki blondyn z pięknymi oczami. Jeśli można powiedzieć, że stał. Pochylał się zbierając twoje rzeczy. Widząc, że podniósł książkę 'Mała świnka w krainie matematyki' zarumieniłaś się i skoczyłaś w jego stronę. Chłopak zaśmiał się i oddał ci książkę.
-Ciekawe lektury...- nie przestawał się śmiać i podniósł z ziemi jeszcze 'Księżniczkę Mimi' oraz 'Historię o dzielnym jelonku'. Czerwona jak burak wyrwałaś mu potrzebne ci do pracy przedmioty i schowałaś je do torby.
-To do pracy... w przedszkolu- przyznałaś się z opuszczoną głową.
-Rozumiem... Wiesz, przepraszam cię za ten wypadek, nic ci nie jest?- obejrzał cię dokładnie od góry- do dołu, od dołu -do góry.
-Jest ok.- odpowiedziałaś - Nic się nie stało- dodałaś i zarzuciłaś torbę na ramię. Zawstydzona, zła i uśmiechnięta jednocześnie odeszłaś szybkim krokiem z miejsca zdarzenia.
Jednak myśl o blondynie nie opuszczała cię do końca dnia. Nie mogłaś się także skupić na wykładzie, a gdy wróciłaś do domu padnięta- nadal miałaś w głowie jego obraz.
W nocy również ci się śnił. Widziałaś coś na kształt kontynuacji waszego spotkania. Widziałaś, jak napisał dla ciebie swój numer i widziałaś, jak zapraszał cię na randkę. Obudziłaś się przygnębiona, gdyż żałowałaś, że nie zostałaś z nim dłużej.
Kolejny dzień mijał szybko i spokojnie. Jak zwykle rozbrykane dzieci dały ci chwilę przerwy w rozmyślaniu o nim, jednak, gdy skończyłaś pracę twoje myśli znowu gdzieś odbiegły. Znowu szłaś tymi samymi ulicami. Znowu słuchałaś tej samej piosenki. Znowu przechodziłaś przez te same skrzyżowania i.... Znowu go zobaczyłaś.
Wychodził z kawiarni i szedł w twoją stronę. Przełknęłaś ślinę i nerwowo poprawiłaś włosy. Delikatnie zwolniłaś, by w drodze do niego móc przemyśleć dokładnie każde słowo, które powiesz. Był od ciebie o dwa metry... Metr!... O krok!... Zatrzymał się!
-Hej, widać los nie chce nam dać spokoju i znów się spotykamy, piękna...- zaczął z szerokim uśmiechem. Los? Piękna? Zarumieniłaś się. W twojej głowie pojawiła się myśl : 'przecież on cały czas widzi mnie czerwoną od tych rumieńców!'. Jednak był taki miły i słodki...
-Jak widać nie chce.- potwierdziłaś i roześmiałaś się. Czekałaś, co teraz powie.
-Po co mu przeszkadzać dalej?- odparł - Może gdzieś byśmy razem wyszli?- spytał.
-Bardzo chętnie.- odpowiedziałaś. Wyjęłaś z kieszeni kawałek papieru i nabazgrałaś na nim swój numer, po czym podałaś go blondynowi.
-Też coś dla ciebie mam!- chłopak puknął się w bok głowy, na znak, że sobie o tym czymś przypomniał. Sięgnął do plecaka i wyjął z niego 'Przygody krówki Amelki'. Zaśmiałaś się i włożyłaś książkę do torby.
-Dzięki- na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
-Aha, tak jakby co, jestem [T.I.]- powiedziałaś. Było ci trochę głupio, że byliście umówieni nawet nie znając swoich imion.
-Miło mi, jestem Niall- powiedział chłopak. Wytrzeszczyłaś oczy.
-Jak ten Niall z One Direction?- spytałaś. Byłaś zaskoczona.
-We własnej osobie.- chłopak znowu słodko się zaśmiał. Przytaknęłaś.
-No coż, ja musze już lecieć, ale zadzwonisz jeszcze?- zapytałaś unosząc brwi.
-Zadzwonię- odpowiedział chłopak-... Obiecuję.

__________________________________________

Dzisiaj bez żadnych miłosnych wyznań, ale mam nadzieję, że wam się spodobało.
Jeśli tak, zostawcie komentarz :)
Pozdrawiam, Mrs. Styles <3

wtorek, 22 stycznia 2013

Imagin z Louisem

Hejka! tutaj Unbroken Girl.Chciałam was przeprosić za to, że nie dodałam wczoraj tego imagina, ale nie miałam czasu.Mam nadzieję, że się wam spodoba.No to...czytajcie! :)

Szłaś jedną z londyńskich ulic.Było ciemno, gdyż była ok.dwudziesta.Ulice prawie w ogóle nie zaludnione, zastanawiałaś się dlaczego, no przecież nie jest tak późno.Samochody też rzadko co jechały, co dziwne bo przechodziłaś przez jedną z najczęstszych odwiedzanych ulic w mieście.Ale co tam - pomyślałaś.Idziesz sobie przez miasto ze słuchawkami w uszach, a w nich rozbrzmiewa twoja ulubiona muzyka.Czujesz się wspaniale.Do czasu...gdy na twojej drodze staje trzech podejrzanie wyglądających typków.Na twoje oko, to byli skinheadzi*.
- Ej, laska, dokąd to się wybierasz po ciemku? - zapytał cię jeden z nich.
- A co cię to obchodzi, koleś ? - powiedziałaś.
- Uuu, widzę tu ostrą sztukę - powiedział drugi.
- Myślisz, że jesteś taka cwana? chyba nie wiesz z kim masz do czynienia, skarbie.
- Nie mów do mnie skarbie.
- Ostro pogrywasz.Zapytam ostatni raz, skarbie.Gdzie się wybierasz po ciemku?
- A ja odpowiem ci jeszcze raz.Nie mów do mnie skarbie.
- Teraz przegięłaś, s*ko! - krzyknął jeden z nich i..uderzył cię w twarz! a dokładniej, w nos.Poleciała ci z niego krew.Nie wytrzymałaś tego napięcia i zaczęłaś się szarpać z tymi skinheadami, jednak oni byli silniejsi.
- Pójdziesz z nami, skarbie.Zobaczymy czy w naszej kryjówce będziesz taka cwana - powiedział jeden z nich i zaczął szarpać cię w nieznane ci miejsce.Byłaś tak otumaniona tym uderzeniem,że nie dałaś rady już walczyć.Nagle zauważyłaś jakiegoś chłopaka, który zaczął bić się z jednym ze skinów.Zauważyli go pozostali i zaczęli go odciągać, jednak tajemniczy nieznajomy im się nie dał.Zaczął bić się z każdym z nich i o dziwo dał radę! byłaś w szoku.Wszyscy leżeli na drodze i nie wiedzieli co mają dalej robić.
- Chodź, musimy uciekać, zanim wstaną! - powiedział do ciebie nieznajomy.Nie zastanawiając się dłużej, posłusznie spełniłaś jego rozkaz i razem z nim pobiegłaś gdzieś w nieznanym ci kierunku.
- Gdzie my w ogóle biegniemy - zapytałaś zdezorientowana.
- Do mojego samochodu.
- Skoro dałeś im radę, to czemu musimy przed nimi uciekać?
- Bo nie mam siły już więcej się bić.Uwierz mi, to strasznie wyczerpujące, w dodatku z trzema naraz.Nie gadaj, biegnij! - ponaglił cię.
Doszliście wreszcie do jego samochodu.
- Wsiadaj - powiedział chłopak.
- Ale ja cię nie znam.Skąd mam wiedzieć jakie masz zamiary? - zapytałaś.
Wtedy zobaczyliście tych samych chłopaków, biegnących w waszą stronę.
- Wsiadaj - rozkazał chłopak, więc to zrobiłaś.       

Na początku jazdy, w ogóle się do siebie nie odzywaliście.W dodatku, chłopak był w kapturze i było ciemno, więc nie wiedziałaś dokładnie, jak on wygląda.W końcu, nie wytrzymałaś i przerwałaś milczenie:
- Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Jak to gdzie? do mnie!
- Nie możesz po prostu odwieźć mnie do domu?
- Nie ma takiej opcji.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Dlaczego bo nie?
- No bo nie.
- No ale..
- Bo nie! muszę opatrzyć twoją ranę, bo dostałaś w twarz.
- Sama też się mogę opatrzyć.
- Ale ja to zrobię.
- Dlacze...
- Bo tak! czemu musisz być taka upierdliwa i zadawać tyle pytań?
- No bo taka już jestem - zaśmiałaś się. - A jak ty masz w ogóle na imię? - zapytałaś.
- Myślę, że chyba powinnaś to wiedzieć.
- A niby skąd mam wiedzieć jak ty masz na imię? jestem jasnowidzem?
Chłopak zdjął wtedy swój kaptur i popatrzył się na ciebie.Nie...to nie możliwe..czy to..
- Czy ty jesteś...Louis Tomlinson? - zapytałaś się. - Albo jesteś bardzo do niego podobny.
- Tak, jestem Louis Tomlinson.
Wtedy zrobiłaś wielkie oczy.W końcu to nie możliwe że taki Louis Tomlinson, idol nastolatek, od tak ratuję ci skórę.
- Chyba sobie jaja robisz - stwierdziłaś.
- Mam kłamać że nim nie jestem? to ja, Louis! tylko błagam, nie zacznij zaraz piszczeć, bo ci kolesie mogą nas odnaleźć.
- Spoko, ja nie z takich dziewczyn.
-  Czyli nie jesteś moją fanką ani naszego zespołu?
- No, nie jestem waszą fanką, ale was lubię.
- Skoro nas lubisz, to dlaczego nie uwierzyłaś że jestem Louisem Tomlinsonem?
- Bo po prostu pomyślałam, że to nie możliwe.A tak poza tym, to gdzie twój ochroniarz? myślałam że sławy zawsze są otoczone ochroniarzami.
- Bo są.Ale Alberto nie mógł dziś nas ochraniać, bo musiał załatwić coś ważnego.
- Dziękuję - powiedziałaś.
- Nie ma sprawy.Na moim miejscu pewnie zrobiłabyś to samo.A jak ty masz na imię?
- [T.I]
- Ładnie - stwierdził.                    
 Dojechaliście w końcu pod jego dom.Zrobił na tobie ogromne wrażenie.To nie było to samo, co twój niezbyt wielki domek z trzema pokojami.
- Wow, piękny dom.Sam tu mieszkasz?
Chłopak otworzył drzwi swojego domu.Wtedy czterech chłopaków, po usłyszeniu odgłosu otwieranych drzwi, pobiegło w ich stronę.
- Właściwie, to z nimi - odpowiedział ci Tomlinson.
- Hej, Louis, a co to za piękna istota? - zapytał jeden z nich, blondyn.Prawdopodobnie był to Niall Horan, jedyny blondyn w zespole.
- Co ci się stało w twarz? - zapytał cię chłopak w kręconych włosach, prawdopodobnie Harry Styles.
- Miałam małe spięcie ze skinami - odpowiedziałaś mu.

Parę minut później Louis zaprowadził cię do swojej kuchni i opatrzył twoje rany.
- Mogę wiedzieć, jak to się stało, że się znalazłaś w takich kłopotach? - zapytał cię Louis.
- Sama nie wiem.Po prostu wracałam od koleżanki do domu.I ich spotkałam.
- A czemu cię pobili ?
- Bo nie dałam sobą pomiatać.
Chłopak wziął wodę utlenioną i przemył twoją ranę:
- Aaał, piecze - powiedziałaś.
- Poczekaj zaraz przyjdę i coś przyniosę - powiedział i poszedł po coś do góry.Za chwilę przyszedł, z jakąś maskotką w ręce.
- Co to ? - zapytałaś.
- [T.I] poznaj, to mój ukochany gołąb Kevin.Kevinku, przywitaj się proszę z [T.I]
- Ale on jest sztuczny - powiedziałaś ze śmiechem, czym wprawiłaś chłopaka w smutek.
- To nieprawda! mój gołąb jest prawdziwy! - powiedział.  
- No niech ci będzie, prawdziwy - zaśmiałaś się. 

Po opatrzeniu twoich ran, poszłaś z Louisem do reszty chłopaków i wspólnie z nimi graliście w jakąś grę, na konsoli.
- Do licha! - krzyknęłaś.
- [T.I] co się stało? - zapytał cię Louis.
- Zapomniałam o mamie! pewnie martwi się czemu mnie tak długo nie ma.
- A znasz jej numer?
- Tak, a co?
- Podaj mi go.
- Po co?
- Zaufaj mi.
- Ok.754-384-217 - powiedziałaś. - Ale po co ci on?
- Zobaczysz - powiedział i wykręcił numer. - Halo? dobry wieczór pani! jestem przyjacielem pani córki i postanowiłem że zostanie dziś u mnie na noc.Może? - zapytał.
- Hej co ty wyprawiasz! - powiedziałaś.
- Zaufaj mi - odpowiedział ci. - Czyli co, może? dziękuję bardzo! do widzenia!
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Jeszcze mi za to podziękujesz - odpowiedział z cynicznym uśmiechem.

Od tamtej pory, jesteście parą.Louis wyznał ci, że się w tobie zakochał.Co prawda, czasem się kłócicie, ale jest między wami dobrze.Jesteście zgraną parą.

***
No i jak wam się podobał? nie przesadziłam troszeczkę z tym wątkiem kryminalnym? błagam, napiszcie w komentarzach, co sądzicie, bo bardzo mnie to ciekawi.Papaap i do zobaczenia! wasza Unbroken Girl.