Imaginy o One Direction
niedziela, 24 lutego 2013
Notka informacyjna
Hej! tutaj Unbroken Girl.Chciałam was poinformować, żebyście nie myśleli że olewam bloga.Wiecie, jestem chora i nie najlepiej się czuję.Nie dodaję więc na razie imaginów.Również druga współzałożycielka, Mrs Styles, nie dodaje nic nowego, gdyż nie ma czasu.Jak wyzdrowieję, to postaram się coś dodać.Przepraszam was za tyle czekania.
piątek, 15 lutego 2013
Imagin z Zaynem
Hejka! tu Unbroken Girl. Wiem, że to może tak wyglądać że Mrs Styles odwala za mnie całą robotę a ja nie piszę nowych imaginów. Otóż jestem w 3 klasie gimnazjum a co za tym idzie - masa nauki do egzaminu. Nauczyciele mega dużo nam zadają i często nie mam czasu nawet na pisanie tych imaginów. Postaram się zamieszczać częściej a w ramach rekompensaty zamieszczam dziś dość długi imagin. Zapraszam do czytania!
Jesienny wieczór, 17 listopad. Bardzo długo czekałaś na tą datę, bowiem dziś miał odbyć się koncert twojego ulubionego zespołu - One Direction. Byłaś niezwykle podekscytowana, nawet odliczałaś dni. Zespół występował w twoim mieście pierwszy raz, więc była to szczególna data. Koncert miał zacząć się o 20:00 a była już 18:30. Szybko więc zaczęłaś się ubierać. Ubrałaś się w granatowe rurki, bokserkę z brytyjską flagą a na nią skórzaną kurtkę. Twój makijaż był dosyć delikatny, użyłaś tylko truskawkowego błyszczyku, czarnego tuszu do rzęs i lekkiego pudru. Zwarta i gotowa, wyszłaś z domu około 19:30.
Po około 15 minutach drogi, doszłaś na miejsce. Jako, że miałaś tzw. golden bilet, nie musiałaś stać w kolejce, od razu weszłaś do środka. Byłaś bardzo podekscytowana, że zaraz nie tylko usłyszysz ale i zobaczysz chłopaków.
Niestety, była już 20:10 a chłopaków nadal nie było widać. Również scena była ciemna, lampy nie były włączone. Oglądając się na wszystkie strony, zobaczyłaś niezadowolone miny pozostałych fanów czekających na koncert. Wszyscy zastanawiali się, dlaczego się opóźnił.
Wreszcie, około 20:20 zespół ruszył na scenę i ponownie można było usłyszeć wiwatujących fanów.
- Cześć wszystkim! - zawołał Zayn, przez mikrofon. - Przepraszamy, że tak długo czekaliście! w zamian oferujemy wam ponad 2 godziny dobrej zabawy! zgadzacie się? - gdy to powiedział, fani zaczęli jeszcze bardziej piszczeć i krzyczeć, gdyż koncert właśnie miał się zaczynać.
W czasie występu, miałaś jakby wrażenie, że Zayn ciągle się na ciebie patrzył. Raz nawet wydawało ci się, że się do ciebie uśmiechnął, ale nie sądziłaś żeby to była prawda, nie byłaś sama, ale wśród 20-tysięcznej publiczności. Jak ktoś taki jak on miałby w ogóle zwrócić na ciebie uwagę? wydawało ci się to nierealne.
W końcu, ku niezadowoleniu fanów koncert dobiegł końca. Pojawił się problem - wyjście z budynku. Bo jak tego dokonać, gdy jest tyle ludzi? próbowałaś to zrobić, ale tłumy biegnących fanek skutecznie ci to uniemożliwiały. W pewnym momencie zobaczyłaś tylne drzwi. Pomyślałaś że to jedyne wyjście. Nie wahając się dłużej, pociągnęłaś za klamkę i wyszłaś na zewnątrz. Dzięki temu, oszczędziłaś sobie wiele minut wychodzenia z pomieszczenia pośród takiego tłumu. No cóż, koncert się już skończył, trzeba wrócić do normalnego życia - pomyślałaś. Powolnym krokiem, przechodziłaś obok budynku, w którym odbył się występ. Właśnie przechodziłaś obok jednych drzwi. Na twoje nieszczęście, podczas twojego przechodzenia otworzyły się i walnęłaś się w głowę. Zobaczyłaś zamazany obraz i upadłaś na podłogę. Paręnaście sekund później ocknęłaś się i ujrzałaś nad sobą bruneta o egzotycznej urodzie. Jeszcze dobrze się nie ocknęłaś, ale chłopak był uderzająco podobny do Zayna Malika. Przetarłaś oczy i zobaczyłaś nikogo innego jak właśnie...jego! dosłownie cię zamurowało. Jak to możliwe że on tutaj jest?
- Nic poważnego ci się nie stało? - zapytał takim ciepłym głosem.
- N-nnie nic - jąkałaś się z wrażenia, z kim rozmawiasz. - Czzzy ty jesteś..
- Tak, to ja, Zayn.Tylko proszę, nie piszcz. Nie chcę by ktokolwiek mnie widział.
Otrząsnęłaś się z wrażenia i zapytałaś "trzeźwo":
- Jak się tu znalazłeś?
- Po prostu szedłem. Kiedy otwierałem drzwi, zobaczyłem osobę upadającą na ziemię. No i to byłaś ty. Oto cała historia.
- Długo nie odpowiadałam?
- Jakieś 15-20 sekund, więc nie. Ale wiesz co, mam pomysł, może w ramach rekompensaty za ten wypadek z drzwiami może dałabyś się zaprosić na herbatę i ciastko? znam dobrą kawiarnię.
Zrobiłaś wielkie oczy ze zdziwienia : Zayn Malik właśnie zaprosił cię na wspólne wyjście!
- T-tto ty chcesz mnie gdzieś zaprosić? - znów zaczęłaś się jąkać.
- Tak, bardzo chcę żebyś tam ze mną poszła. To jak, idziemy?
- Jasne - powiedziałaś.
W drodze do kawiarni, cały czas rozmawialiście. Opowiadał ci o swoim życiu, jak to jest być sławnym ale też powiedział ci parę ciekawostek z jego życia prywatnego. Bardzo dobrze ci się z nim rozmawiało. Doszliście w końcu do kawiarni, o której mówił mulat. Zamówiliście sobie po herbacie i ptysiu. Oczywiście Malik, jak na dżentelmena przystało, zapłacił za wszystko, choć ty nie chciałaś. Jednak jego upór nie dał za wygraną.
- Przepraszam, głupio tak wyszło, że w ogóle nie spytałem, jak masz na imię? - zapytał cię.
- [T.I] - odpowiedziałaś.
- Ładnie. Widziałem cię podczas koncertu.
- Ty mnie widziałeś?
- Taaak.Powiem ci, że obserwowałem cię przez cały występ, sam nie wiem dlaczego - zarumienił się.
Chwilę pogadaliście, a potem Zayn odprowadził cię pod twój dom. Wymieniliście się numerami telefonu. Na początku byliście tylko przyjaciółmi jednak oboje poczuliście coś do sobie i zostaliście parą.
I jak wam się podoba ? piszcie w komentarzach!
P.S. Bardzo fajna piosenka One Direction. Posłuchajcie sobie! Klik
Jesienny wieczór, 17 listopad. Bardzo długo czekałaś na tą datę, bowiem dziś miał odbyć się koncert twojego ulubionego zespołu - One Direction. Byłaś niezwykle podekscytowana, nawet odliczałaś dni. Zespół występował w twoim mieście pierwszy raz, więc była to szczególna data. Koncert miał zacząć się o 20:00 a była już 18:30. Szybko więc zaczęłaś się ubierać. Ubrałaś się w granatowe rurki, bokserkę z brytyjską flagą a na nią skórzaną kurtkę. Twój makijaż był dosyć delikatny, użyłaś tylko truskawkowego błyszczyku, czarnego tuszu do rzęs i lekkiego pudru. Zwarta i gotowa, wyszłaś z domu około 19:30.
Po około 15 minutach drogi, doszłaś na miejsce. Jako, że miałaś tzw. golden bilet, nie musiałaś stać w kolejce, od razu weszłaś do środka. Byłaś bardzo podekscytowana, że zaraz nie tylko usłyszysz ale i zobaczysz chłopaków.
Niestety, była już 20:10 a chłopaków nadal nie było widać. Również scena była ciemna, lampy nie były włączone. Oglądając się na wszystkie strony, zobaczyłaś niezadowolone miny pozostałych fanów czekających na koncert. Wszyscy zastanawiali się, dlaczego się opóźnił.
Wreszcie, około 20:20 zespół ruszył na scenę i ponownie można było usłyszeć wiwatujących fanów.
- Cześć wszystkim! - zawołał Zayn, przez mikrofon. - Przepraszamy, że tak długo czekaliście! w zamian oferujemy wam ponad 2 godziny dobrej zabawy! zgadzacie się? - gdy to powiedział, fani zaczęli jeszcze bardziej piszczeć i krzyczeć, gdyż koncert właśnie miał się zaczynać.
W czasie występu, miałaś jakby wrażenie, że Zayn ciągle się na ciebie patrzył. Raz nawet wydawało ci się, że się do ciebie uśmiechnął, ale nie sądziłaś żeby to była prawda, nie byłaś sama, ale wśród 20-tysięcznej publiczności. Jak ktoś taki jak on miałby w ogóle zwrócić na ciebie uwagę? wydawało ci się to nierealne.
W końcu, ku niezadowoleniu fanów koncert dobiegł końca. Pojawił się problem - wyjście z budynku. Bo jak tego dokonać, gdy jest tyle ludzi? próbowałaś to zrobić, ale tłumy biegnących fanek skutecznie ci to uniemożliwiały. W pewnym momencie zobaczyłaś tylne drzwi. Pomyślałaś że to jedyne wyjście. Nie wahając się dłużej, pociągnęłaś za klamkę i wyszłaś na zewnątrz. Dzięki temu, oszczędziłaś sobie wiele minut wychodzenia z pomieszczenia pośród takiego tłumu. No cóż, koncert się już skończył, trzeba wrócić do normalnego życia - pomyślałaś. Powolnym krokiem, przechodziłaś obok budynku, w którym odbył się występ. Właśnie przechodziłaś obok jednych drzwi. Na twoje nieszczęście, podczas twojego przechodzenia otworzyły się i walnęłaś się w głowę. Zobaczyłaś zamazany obraz i upadłaś na podłogę. Paręnaście sekund później ocknęłaś się i ujrzałaś nad sobą bruneta o egzotycznej urodzie. Jeszcze dobrze się nie ocknęłaś, ale chłopak był uderzająco podobny do Zayna Malika. Przetarłaś oczy i zobaczyłaś nikogo innego jak właśnie...jego! dosłownie cię zamurowało. Jak to możliwe że on tutaj jest?
- Nic poważnego ci się nie stało? - zapytał takim ciepłym głosem.
- N-nnie nic - jąkałaś się z wrażenia, z kim rozmawiasz. - Czzzy ty jesteś..
- Tak, to ja, Zayn.Tylko proszę, nie piszcz. Nie chcę by ktokolwiek mnie widział.
Otrząsnęłaś się z wrażenia i zapytałaś "trzeźwo":
- Jak się tu znalazłeś?
- Po prostu szedłem. Kiedy otwierałem drzwi, zobaczyłem osobę upadającą na ziemię. No i to byłaś ty. Oto cała historia.
- Długo nie odpowiadałam?
- Jakieś 15-20 sekund, więc nie. Ale wiesz co, mam pomysł, może w ramach rekompensaty za ten wypadek z drzwiami może dałabyś się zaprosić na herbatę i ciastko? znam dobrą kawiarnię.
Zrobiłaś wielkie oczy ze zdziwienia : Zayn Malik właśnie zaprosił cię na wspólne wyjście!
- T-tto ty chcesz mnie gdzieś zaprosić? - znów zaczęłaś się jąkać.
- Tak, bardzo chcę żebyś tam ze mną poszła. To jak, idziemy?
- Jasne - powiedziałaś.
W drodze do kawiarni, cały czas rozmawialiście. Opowiadał ci o swoim życiu, jak to jest być sławnym ale też powiedział ci parę ciekawostek z jego życia prywatnego. Bardzo dobrze ci się z nim rozmawiało. Doszliście w końcu do kawiarni, o której mówił mulat. Zamówiliście sobie po herbacie i ptysiu. Oczywiście Malik, jak na dżentelmena przystało, zapłacił za wszystko, choć ty nie chciałaś. Jednak jego upór nie dał za wygraną.
- Przepraszam, głupio tak wyszło, że w ogóle nie spytałem, jak masz na imię? - zapytał cię.
- [T.I] - odpowiedziałaś.
- Ładnie. Widziałem cię podczas koncertu.
- Ty mnie widziałeś?
- Taaak.Powiem ci, że obserwowałem cię przez cały występ, sam nie wiem dlaczego - zarumienił się.
Chwilę pogadaliście, a potem Zayn odprowadził cię pod twój dom. Wymieniliście się numerami telefonu. Na początku byliście tylko przyjaciółmi jednak oboje poczuliście coś do sobie i zostaliście parą.
I jak wam się podoba ? piszcie w komentarzach!
P.S. Bardzo fajna piosenka One Direction. Posłuchajcie sobie! Klik
sobota, 9 lutego 2013
Imagin z Liamem
Siema, tu Mrs. Styles :)
Proszę bardzo, tutaj macie imagin z Liamem, jest ciut dłuższy.
Przepraszam za wszelkie błędy, ale imagin był pisany na telefonie, ponieważ byłam na feriach, więc w niektórych miejscach mogła pojawić się autokorekta :)
_____________________________________________
Otworzyłaś piwo i odrzuciłaś kapsel. Nie byłaś pewna tego, co robiłaś, jednak tłum przyjaciół otaczających cię zachęcał cię do napicia się.
Wzięłaś łyk.
Piwo, jak to piwo, było dziwne w smaku. Ale napiłaś się jeszcze. I jeszcze trochę. Robiąc to męczyły cię tylko dwie myśli.
Nie byłaś pełnoletnia. Miałaś 17 lat. Może nikogo by to nie zdziwiło, bo chyba każdy nastolatek naszego pokolenia napił sie przed uzyskaniem pełnoletności, jednak bardziej męczyła cię ta druga myśl.
Widok niezadowolonej twarzy Liama.
Napiłaś się jeszcze.
Nie ma więcej? Tak szybko? Sama sie zdziwiłaś i niewiele myśląc sięgnęłaś po kolejną butelkę. Łyk, drugi, trzeci. Pusto? Cholera.
Butelka, druga trzecia. Jedna puszka. Kręciło ci sie w głowie.
Nieważne. Chciałaś w końcu zapomnieć o twarzy Liama.
A co było najgorsze? Wcale go nie znałas.
Jednak nie mogłaś sie przez niego skupić. Wszędzie słyszałaś piosenki 1D, a na każdej stronie internetowej widniały ich zdjęcia. Oparłaś sie rękami o blat.
Blat, lat, małolat, mało, dużo, lama.
Nie byłaś w stanie myśleć logicznie.
Jeszcze nigdy wcześniej tyle nie wypiłaś. Ile to było? 7 butelek i puszka? Mniej? Więcej? Nie pamiętałaś.
Coś jednak próbowało wyciągnąć cię z baru. Ktoś wołał cię z miasta. Wyszłaś na dwór. Szłaś. A raczej stawiałaś niepewne kroki, co chwilę zataczając się. Nie byłaś dobra w te 'pijackie klocki'. Byłaś kawałek od centrum, gdy nagle coś dosłownie ścisnęło twój żołądek. Zgięłaś sie w pół i poczułaś jak zawartość narządu wylewa się na ziemię.
Ktoś podbiegł do ciebie i kucnął klepiąc cię po plecach.
-No, dziewczyno, nieźle się wpakowałaś...- usłyszałaś męski głos. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś bruneta. A może on był rudy? A może miał niebieskie włosy?
5,6,7,8 piw? Nie, na pewno nie aż tyle... Znowu zwymiotowałaś.
A może jednak było ich 8?
Chłopak objął cię ramieniem.
-Dobra, nie rozkręcaj się, odprowadzę cię do domu. Gdzie mieszkasz?
-Ja... Gdzie ja... Ojej...- jąkałaś sie i chichotałaś głupkowato. Tak naprawdę po prostu najzwyczajniej w świecie zapomniałaś gdzie mieszkasz. I ile masz lat. I jak masz na imię. Zdarza się, nie?
-Chyba nic z tego- mruknął chłopak pod nosem. -Idziemy do mnie, musisz się trochę...- sciszył głos- ...Ogarnąć.
I ruszyliście.
KONIECZNIE WŁĄCZ :)
Obudziłaś sie z okropnym bólem głowy. Poczułaś zapach smażonego bekonu i świeżej kawy. Przez przymknięte drzwi zobaczyłaś przechodzącego korytarzem bruneta. Przespałaś sie z nim? Cholera. Nie to nie możliwe. Nie byłaś przecież aż tak pijana.
Wysunęlas sie spod kołdry i na boso, we wczorajszym ubraniu ruszyłaś w stronę źródła zapachu bekonu.
I wtedy go zobaczyłaś. Przed tobą, w ręku trzymając kubek parującej kawy stał Liam. Wstrzymałaś oddech.
-Siema, pijaczko!- przywitał się z tobą i wyciągnął w twoją stronę kubek. Chyba musiałaś naprawde dziwnie wyglądać bo chłopak zaśmiał sie i uniósł brwi.
-Zamknij buzie, bo ci mucha wleci- powiedział roześmiany i lekko potrząsnął kubkiem, na znak, że kawa w nim jest dla ciebie. Wyciągnełaś rękę i kiwając głową odebrałaś od chłopaka picie. Wypiłaś łyk. Gorzka.
-To opowiedz mi, jak się tu znalazłam?- spytałaś udając obojętność tym, że przed tobą stoi sam Liam Payne. Chłopak uśmiechnął się i pokazał żebyś usiadła przy stole. Przed tobą stał talerz pełny jajecznicy i smażonego bekonu.
-Nie wiedziałaś gdzie mieszkasz, a nie jestem takim idiotą, żeby zostawić cię, za przeproszeniem, rzygającął na środku ulicy.-
Zakryłaś usta dłonią. Co za upokorzenie. Rzygać przed Liamem. No nieźle...
-Tak wogóle, jestem Liam.- podał ci rękę
-[T.I.]-odpowiedziałaś ściskając jego dłoń.
-To dla ciebie. Musisz być głodna- wskazał na talerz. Podniosłaś widelec i Zjadłaś swoją porcję, raz po raz zerkając na chłopaka. Krępowała cię cisza między wami, więc otworzyłaś usta, by zapytać go o jakąś nieistotną głupotę, jednak nagle usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili w kuchni stało jeszcze cztereh chłopaków.
"Harry, Niall, Louis, Zayn." recytowałaś w myślach. Liam wstał i przywitał się z kolegami. Siedziałaś w kącie i popijałaś kawę delikatnie się uśmiechając.
-Nie przedstawisz nas koleżance?- Harry uniósł brwi i podszedł bliżej.
-A co? Nie umiecie mówić?- przedżeźniał Loczka Liam. Chłopaki po kolei sie przedstawili.
-No więc jak sie poznaliście?- spytał blondyn, a ty zarumieniłaś sie i spuściłaś wzrok. Liam również nic nie powiedział.
-Hmm?- przypomniał o sobie Niall po chwili ciszy.
-Na...Po imprezie- powiedział szybko chłopak a ty, chcąc, nie chcąc parsknęłaś śmiechem. Reszta chłopców spojrzała po sobie.
- Późno już- stwierdziłaś po chwili nizręcznej ciszy panującej w pokoju.
-Odprowadzę cię- Liam zerwał sie z krzesła. Harry zaśmiał sie cicho, a Zayn szturchnął go łokciem w żebro. Loczek natychmiast sie uciszył.
-Znam drogę- powiedziałaś stanowczo, jednak chłopak nie chciał cię słuchać.
-Idziemy- złapał cię za łokieć i pociągnął za sobą.
Szliście powoli w kierunku twojego domu. Nie spieszyło wam się, jednak cisza między wami była tak nieprzyjemna, że postanowiłaś przyspieszyć, by zwrócić uwagę Liama. Udało ci się to.
-Dokąd tak pędzisz?- chłopak złapał cię za ramię i odwrócił w swoją stronę. Zatrzymałaś sie, opierając rękę na jego ramieniu.
-Do domu?- powiedziałaś cicho patrząc mu w oczy. Chłopak zaśmiał się i oderwał wzrok od twoich oczu. Szliście dalej, tym razem jeszcze wolniej.
-Więc... Było ze mną aż tak źle?- spytałaś po chwili, zerkając na niego ukradkiem. Chłopak uśmiechnął sie delikatnie i pokiwał głową.
-Cholera.- szepnęłaś przeczesując włosy dłonią.
-Klniesz.- zwrócił ci uwagę Liam.
-Przepraszam. Nie miałeś tego usłyszeć- odrzekłaś. Chłopak spojrzał na ciebie z szerokim uśmiechem i pokiwał głową.
-Chłopcy cię polubili.- oznajmił po chwili, dotykając wierzchem dłoni czubka swojego nosa. Uśmiechnęłaś się.
-Dlaczego?- spytałaś lekko zwalniając. Chłopak również zwolnił, a już po chwili staliście przodem do siebie na środku chodnika.
-Czy ja wiem... Jesteś czarująca, miła, śliczna, radosna...- wyliczał na palcach.
-Naprawdę tak sądzisz?- spytałaś sie wytrzeszcąjąc oczy. Czułaś sie jak mała dziewczynka, której mama właśnie pochwaliła rzekomo 'pyszną' babkę z piasku.
-Mhm- chłopak dotknął palcem wskazującym twojego nosa. Teraz naprawdę czułaś sie jak dziecko.
-Dzięki- założyłaś kosmyk włosów za ucho z uśmiechem.
Był słodki.
Taki słodki.
Do twojeo domu zostało jeszcze pewnie 10 minut drogi. Musiałaś to wykorzystać. Idąc z Liamem ramię w ramię wplotłaś swoją dłoń miedzy jego palce. Zerknęłaś na reakcję chłopaka kątem oka. Liam uniósł delikatnie kąciki ust i spojrzał na ciebie. Zmieszana odwróciłaś głowę.
Szliście tak jeszcze przez chwilę, aż do progu twojego domu. Chłopak stanął przed tobą i poluzował uścisk. Tak bardzo nie chciałaś go puszczać, jednak dałaś swojej dłoni ponieść się grawitacji i opaść na udo.
-Uważaj na siebie, ok?- chłopak uniósł brwi.
-Dobrze, mamooo- zatrzepotałaś rzęsami. Chłopak ujął twoją twarz w dłonie.
-Ej, [T.I.], mówię poważnie.- powiedział poczym wspiął się na palce i ucałował cię w czoło. Zarumieniłaś się.
Słodki.
Taki słodki.
-To na wszelki wypadek.-chłopak nabazgrał na znalezionym w kieszeni rachunku za benzynę swój numer.-Dzwoń w dzień, czy w nocy- powiedział wyciągając karteczkę w twoją stronę.
-Dzięki- schowałaś rachunek do kieszeni kurtki.
Słodki.
Taki słodki.
Chłopak puścił do ciebie oczko i oddalił się powoli. Patrzyłaś, jak znika za zakrętem, poczym weszłaś do domu i zamykając drzwi na klucz o parłaś się o drzwi. Na Twojej twarzy pojawił się uśmiech.
Słodki.
Taki słodki...
______________________________________________________
Kompletnie nie umiem kończyć tych imaginów :D
Ok, mam nadzieję, że się podobało. Komentujcie i obserwujcie.
Dzięki za te wszystkie komentarze, jesteście cudowne <3
Proszę bardzo, tutaj macie imagin z Liamem, jest ciut dłuższy.
Przepraszam za wszelkie błędy, ale imagin był pisany na telefonie, ponieważ byłam na feriach, więc w niektórych miejscach mogła pojawić się autokorekta :)
_____________________________________________
Otworzyłaś piwo i odrzuciłaś kapsel. Nie byłaś pewna tego, co robiłaś, jednak tłum przyjaciół otaczających cię zachęcał cię do napicia się.
Wzięłaś łyk.
Piwo, jak to piwo, było dziwne w smaku. Ale napiłaś się jeszcze. I jeszcze trochę. Robiąc to męczyły cię tylko dwie myśli.
Nie byłaś pełnoletnia. Miałaś 17 lat. Może nikogo by to nie zdziwiło, bo chyba każdy nastolatek naszego pokolenia napił sie przed uzyskaniem pełnoletności, jednak bardziej męczyła cię ta druga myśl.
Widok niezadowolonej twarzy Liama.
Napiłaś się jeszcze.
Nie ma więcej? Tak szybko? Sama sie zdziwiłaś i niewiele myśląc sięgnęłaś po kolejną butelkę. Łyk, drugi, trzeci. Pusto? Cholera.
Butelka, druga trzecia. Jedna puszka. Kręciło ci sie w głowie.
Nieważne. Chciałaś w końcu zapomnieć o twarzy Liama.
A co było najgorsze? Wcale go nie znałas.
Jednak nie mogłaś sie przez niego skupić. Wszędzie słyszałaś piosenki 1D, a na każdej stronie internetowej widniały ich zdjęcia. Oparłaś sie rękami o blat.
Blat, lat, małolat, mało, dużo, lama.
Nie byłaś w stanie myśleć logicznie.
Jeszcze nigdy wcześniej tyle nie wypiłaś. Ile to było? 7 butelek i puszka? Mniej? Więcej? Nie pamiętałaś.
Coś jednak próbowało wyciągnąć cię z baru. Ktoś wołał cię z miasta. Wyszłaś na dwór. Szłaś. A raczej stawiałaś niepewne kroki, co chwilę zataczając się. Nie byłaś dobra w te 'pijackie klocki'. Byłaś kawałek od centrum, gdy nagle coś dosłownie ścisnęło twój żołądek. Zgięłaś sie w pół i poczułaś jak zawartość narządu wylewa się na ziemię.
Ktoś podbiegł do ciebie i kucnął klepiąc cię po plecach.
-No, dziewczyno, nieźle się wpakowałaś...- usłyszałaś męski głos. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś bruneta. A może on był rudy? A może miał niebieskie włosy?
5,6,7,8 piw? Nie, na pewno nie aż tyle... Znowu zwymiotowałaś.
A może jednak było ich 8?
Chłopak objął cię ramieniem.
-Dobra, nie rozkręcaj się, odprowadzę cię do domu. Gdzie mieszkasz?
-Ja... Gdzie ja... Ojej...- jąkałaś sie i chichotałaś głupkowato. Tak naprawdę po prostu najzwyczajniej w świecie zapomniałaś gdzie mieszkasz. I ile masz lat. I jak masz na imię. Zdarza się, nie?
-Chyba nic z tego- mruknął chłopak pod nosem. -Idziemy do mnie, musisz się trochę...- sciszył głos- ...Ogarnąć.
I ruszyliście.
KONIECZNIE WŁĄCZ :)
Obudziłaś sie z okropnym bólem głowy. Poczułaś zapach smażonego bekonu i świeżej kawy. Przez przymknięte drzwi zobaczyłaś przechodzącego korytarzem bruneta. Przespałaś sie z nim? Cholera. Nie to nie możliwe. Nie byłaś przecież aż tak pijana.
Wysunęlas sie spod kołdry i na boso, we wczorajszym ubraniu ruszyłaś w stronę źródła zapachu bekonu.
I wtedy go zobaczyłaś. Przed tobą, w ręku trzymając kubek parującej kawy stał Liam. Wstrzymałaś oddech.
-Siema, pijaczko!- przywitał się z tobą i wyciągnął w twoją stronę kubek. Chyba musiałaś naprawde dziwnie wyglądać bo chłopak zaśmiał sie i uniósł brwi.
-Zamknij buzie, bo ci mucha wleci- powiedział roześmiany i lekko potrząsnął kubkiem, na znak, że kawa w nim jest dla ciebie. Wyciągnełaś rękę i kiwając głową odebrałaś od chłopaka picie. Wypiłaś łyk. Gorzka.
-To opowiedz mi, jak się tu znalazłam?- spytałaś udając obojętność tym, że przed tobą stoi sam Liam Payne. Chłopak uśmiechnął się i pokazał żebyś usiadła przy stole. Przed tobą stał talerz pełny jajecznicy i smażonego bekonu.
-Nie wiedziałaś gdzie mieszkasz, a nie jestem takim idiotą, żeby zostawić cię, za przeproszeniem, rzygającął na środku ulicy.-
Zakryłaś usta dłonią. Co za upokorzenie. Rzygać przed Liamem. No nieźle...
-Tak wogóle, jestem Liam.- podał ci rękę
-[T.I.]-odpowiedziałaś ściskając jego dłoń.
-To dla ciebie. Musisz być głodna- wskazał na talerz. Podniosłaś widelec i Zjadłaś swoją porcję, raz po raz zerkając na chłopaka. Krępowała cię cisza między wami, więc otworzyłaś usta, by zapytać go o jakąś nieistotną głupotę, jednak nagle usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili w kuchni stało jeszcze cztereh chłopaków.
"Harry, Niall, Louis, Zayn." recytowałaś w myślach. Liam wstał i przywitał się z kolegami. Siedziałaś w kącie i popijałaś kawę delikatnie się uśmiechając.
-Nie przedstawisz nas koleżance?- Harry uniósł brwi i podszedł bliżej.
-A co? Nie umiecie mówić?- przedżeźniał Loczka Liam. Chłopaki po kolei sie przedstawili.
-No więc jak sie poznaliście?- spytał blondyn, a ty zarumieniłaś sie i spuściłaś wzrok. Liam również nic nie powiedział.
-Hmm?- przypomniał o sobie Niall po chwili ciszy.
-Na...Po imprezie- powiedział szybko chłopak a ty, chcąc, nie chcąc parsknęłaś śmiechem. Reszta chłopców spojrzała po sobie.
- Późno już- stwierdziłaś po chwili nizręcznej ciszy panującej w pokoju.
-Odprowadzę cię- Liam zerwał sie z krzesła. Harry zaśmiał sie cicho, a Zayn szturchnął go łokciem w żebro. Loczek natychmiast sie uciszył.
-Znam drogę- powiedziałaś stanowczo, jednak chłopak nie chciał cię słuchać.
-Idziemy- złapał cię za łokieć i pociągnął za sobą.
Szliście powoli w kierunku twojego domu. Nie spieszyło wam się, jednak cisza między wami była tak nieprzyjemna, że postanowiłaś przyspieszyć, by zwrócić uwagę Liama. Udało ci się to.
-Dokąd tak pędzisz?- chłopak złapał cię za ramię i odwrócił w swoją stronę. Zatrzymałaś sie, opierając rękę na jego ramieniu.
-Do domu?- powiedziałaś cicho patrząc mu w oczy. Chłopak zaśmiał się i oderwał wzrok od twoich oczu. Szliście dalej, tym razem jeszcze wolniej.
-Więc... Było ze mną aż tak źle?- spytałaś po chwili, zerkając na niego ukradkiem. Chłopak uśmiechnął sie delikatnie i pokiwał głową.
-Cholera.- szepnęłaś przeczesując włosy dłonią.
-Klniesz.- zwrócił ci uwagę Liam.
-Przepraszam. Nie miałeś tego usłyszeć- odrzekłaś. Chłopak spojrzał na ciebie z szerokim uśmiechem i pokiwał głową.
-Chłopcy cię polubili.- oznajmił po chwili, dotykając wierzchem dłoni czubka swojego nosa. Uśmiechnęłaś się.
-Dlaczego?- spytałaś lekko zwalniając. Chłopak również zwolnił, a już po chwili staliście przodem do siebie na środku chodnika.
-Czy ja wiem... Jesteś czarująca, miła, śliczna, radosna...- wyliczał na palcach.
-Naprawdę tak sądzisz?- spytałaś sie wytrzeszcąjąc oczy. Czułaś sie jak mała dziewczynka, której mama właśnie pochwaliła rzekomo 'pyszną' babkę z piasku.
-Mhm- chłopak dotknął palcem wskazującym twojego nosa. Teraz naprawdę czułaś sie jak dziecko.
-Dzięki- założyłaś kosmyk włosów za ucho z uśmiechem.
Był słodki.
Taki słodki.
Do twojeo domu zostało jeszcze pewnie 10 minut drogi. Musiałaś to wykorzystać. Idąc z Liamem ramię w ramię wplotłaś swoją dłoń miedzy jego palce. Zerknęłaś na reakcję chłopaka kątem oka. Liam uniósł delikatnie kąciki ust i spojrzał na ciebie. Zmieszana odwróciłaś głowę.
Szliście tak jeszcze przez chwilę, aż do progu twojego domu. Chłopak stanął przed tobą i poluzował uścisk. Tak bardzo nie chciałaś go puszczać, jednak dałaś swojej dłoni ponieść się grawitacji i opaść na udo.
-Uważaj na siebie, ok?- chłopak uniósł brwi.
-Dobrze, mamooo- zatrzepotałaś rzęsami. Chłopak ujął twoją twarz w dłonie.
-Ej, [T.I.], mówię poważnie.- powiedział poczym wspiął się na palce i ucałował cię w czoło. Zarumieniłaś się.
Słodki.
Taki słodki.
-To na wszelki wypadek.-chłopak nabazgrał na znalezionym w kieszeni rachunku za benzynę swój numer.-Dzwoń w dzień, czy w nocy- powiedział wyciągając karteczkę w twoją stronę.
-Dzięki- schowałaś rachunek do kieszeni kurtki.
Słodki.
Taki słodki.
Chłopak puścił do ciebie oczko i oddalił się powoli. Patrzyłaś, jak znika za zakrętem, poczym weszłaś do domu i zamykając drzwi na klucz o parłaś się o drzwi. Na Twojej twarzy pojawił się uśmiech.
Słodki.
Taki słodki...
______________________________________________________
Kompletnie nie umiem kończyć tych imaginów :D
Ok, mam nadzieję, że się podobało. Komentujcie i obserwujcie.
Dzięki za te wszystkie komentarze, jesteście cudowne <3
sobota, 26 stycznia 2013
Harry- Smutny
Hej, tu Mrs. Styles
Dzisiaj coś smutnego...O Harrym
Koniecznie włącz: PIOSENKA
____________________________________
Coraz ciężej ci się oddychało. Machałaś rękami, by rozrzedzić papierosowy dym i w końcu móc wziąć oddech. Nie wychodziło ci to najlepiej. Rozpychałaś się w tłumie palących w stronę Harrego. Chłopak z opuszczoną głową siedział pod ścianą i palił, z resztą jak chyba każdy w tym klubie. W końcu udało ci się podejść bliżej.
-Harry, na mnie już czas- powiedziałaś ze łzami w oczach. Chłopak podniósł wzrok i spojrzał ci w oczy.
-Nie musisz.- w jego oczach również widziałaś łzy.
-Harry ,przygotowywałam się od paru miesięcy, jestem pewna, że chcę to zrobić.- odparłaś i podniosłaś jego dłoń.
-Chcesz mnie zostawić? Ja tylko dla ciebie żyję, [T.I.]!- podniósł głos i chwycił mocno twoje ramiona.
-Muszę.- Wstałaś. -Idziesz ze mną?- uniosłaś brwi. Chłopak zaśmiał się sarkastycznie.
-Chcesz, żebym to widział? Oszalałaś, prawda?- pokręcił głową i zaciągnął się. Nie podobało ci się to, że palił. W głębi duszy wiedziałaś, że to twoja wina, jednak ani ty, ani chłopak nigdy nie powiedzieliście tego na głos.
-Żegnaj, Harry.- po twoim policzku spłynęła łza. Tylko jedna, za to pełna smutku i żalu.
-Kocham cię- szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszałaś. Ponownie się zaciągnął i opuścił głowę. Odwróciłaś się i ruszyłaś w przeciwnym kierunku do centrum miasta. Krok po kroku dokładnie obmyślałaś całą tą sprawę.
Pomyślałaś o rodzinie.
Nie, oni na pewno nie będą za tobą tęsknić. Ojciec pewnie pomyśli, że jego córka była tylko wytworem jego pijackiej wyobraźni, a matka... Jaka matka?
Pomyślałaś o szkole.
Nie miałaś przyjaciół. Do domu zawsze wracałaś sama. I tak w końcu mieli wywalić cię za twoje okropne oceny, to była tylko kwestia czasu.
Pomyślałaś o Harrym
Tylko on trzymał cię przy życiu przez ostatnie miesiące. Termin twojego spotkania z aniołami coraz bardziej się spóźniał, aż w końcu przypomniało o sobie piekło.
Byłaś na miejscu. Stanęłaś na skraju mostu i spojrzałaś w dół. Chociaż nie byłaś wcale aż tak wysoko, wydawało ci się, że stoisz nad otchłanią. Jednak z jej środka ktoś cię wołał.
Nadszedł twój czas.
Już miałaś zrobić swój krok do przodu, gdy nagle ktoś do ciebie podbiegł.
-Zaczekaj!- wrzasnął Harry i złapał cię za rękę.
-Miałeś mnie nie zatrzymywać!- warknęłaś i odepchnęłaś go. Chłopak jednak nie puszczał twojej ręki. Teraz oboje staliście o krok od przepaści.
Chłopak przysunął się do ciebie. Złożył na twoich wargach długi, namiętny pocałunek.
-Nie mógłbym bez ciebie żyć- zobaczyłaś łzę na jego policzku. Chłopak ponownie pocałował cię i zrobił krok do tyłu, pociągając cię za sobą. Trzymałaś się go kurczowo powoli spadając w dół.
Jeszcze tylko chwila.
Jeszcze tylko kawałek.
Już prawie...
To koniec. Na zawsze.
_______________________________________
I jak? Może nie wywołał on łez, ale mam nadzieję, że chociaż trochę smutku do was przywołał :)
Piszcie, co sądzicie <3
Dzisiaj coś smutnego...O Harrym
Koniecznie włącz: PIOSENKA
____________________________________
Coraz ciężej ci się oddychało. Machałaś rękami, by rozrzedzić papierosowy dym i w końcu móc wziąć oddech. Nie wychodziło ci to najlepiej. Rozpychałaś się w tłumie palących w stronę Harrego. Chłopak z opuszczoną głową siedział pod ścianą i palił, z resztą jak chyba każdy w tym klubie. W końcu udało ci się podejść bliżej.
-Harry, na mnie już czas- powiedziałaś ze łzami w oczach. Chłopak podniósł wzrok i spojrzał ci w oczy.
-Nie musisz.- w jego oczach również widziałaś łzy.
-Harry ,przygotowywałam się od paru miesięcy, jestem pewna, że chcę to zrobić.- odparłaś i podniosłaś jego dłoń.
-Chcesz mnie zostawić? Ja tylko dla ciebie żyję, [T.I.]!- podniósł głos i chwycił mocno twoje ramiona.
-Muszę.- Wstałaś. -Idziesz ze mną?- uniosłaś brwi. Chłopak zaśmiał się sarkastycznie.
-Chcesz, żebym to widział? Oszalałaś, prawda?- pokręcił głową i zaciągnął się. Nie podobało ci się to, że palił. W głębi duszy wiedziałaś, że to twoja wina, jednak ani ty, ani chłopak nigdy nie powiedzieliście tego na głos.
-Żegnaj, Harry.- po twoim policzku spłynęła łza. Tylko jedna, za to pełna smutku i żalu.
-Kocham cię- szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszałaś. Ponownie się zaciągnął i opuścił głowę. Odwróciłaś się i ruszyłaś w przeciwnym kierunku do centrum miasta. Krok po kroku dokładnie obmyślałaś całą tą sprawę.
Pomyślałaś o rodzinie.
Nie, oni na pewno nie będą za tobą tęsknić. Ojciec pewnie pomyśli, że jego córka była tylko wytworem jego pijackiej wyobraźni, a matka... Jaka matka?
Pomyślałaś o szkole.
Nie miałaś przyjaciół. Do domu zawsze wracałaś sama. I tak w końcu mieli wywalić cię za twoje okropne oceny, to była tylko kwestia czasu.
Pomyślałaś o Harrym
Tylko on trzymał cię przy życiu przez ostatnie miesiące. Termin twojego spotkania z aniołami coraz bardziej się spóźniał, aż w końcu przypomniało o sobie piekło.
Byłaś na miejscu. Stanęłaś na skraju mostu i spojrzałaś w dół. Chociaż nie byłaś wcale aż tak wysoko, wydawało ci się, że stoisz nad otchłanią. Jednak z jej środka ktoś cię wołał.
Nadszedł twój czas.
Już miałaś zrobić swój krok do przodu, gdy nagle ktoś do ciebie podbiegł.
-Zaczekaj!- wrzasnął Harry i złapał cię za rękę.
-Miałeś mnie nie zatrzymywać!- warknęłaś i odepchnęłaś go. Chłopak jednak nie puszczał twojej ręki. Teraz oboje staliście o krok od przepaści.
Chłopak przysunął się do ciebie. Złożył na twoich wargach długi, namiętny pocałunek.
-Nie mógłbym bez ciebie żyć- zobaczyłaś łzę na jego policzku. Chłopak ponownie pocałował cię i zrobił krok do tyłu, pociągając cię za sobą. Trzymałaś się go kurczowo powoli spadając w dół.
Jeszcze tylko chwila.
Jeszcze tylko kawałek.
Już prawie...
To koniec. Na zawsze.
_______________________________________
I jak? Może nie wywołał on łez, ale mam nadzieję, że chociaż trochę smutku do was przywołał :)
Piszcie, co sądzicie <3
środa, 23 stycznia 2013
Imagin z Niallem
Sieeema, tutaj Mrs. Styles
W komentarzu zostałyśmy poproszone o napisanie imaginu z Niallem, a Unbroken Girl ostatnio odwalała całą robotę, więc żeby nie było, że zaniedbuję bloga myślałam, że trochę ją odciążę i ja napiszę.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
____________________________________________________
-...i wszyscy żyli długo i szczęśliwie- Zamknęłaś książkę z szerokim uśmiechem. Grupka dzieci wpatrzonych w ciebie, jak w obrazek od razu uniosła dłonie do góry. Zastanowiłaś się przez chwilę i postanowiłaś odpowiedzieć na pytanie Nicole- blondynki z wielkimi, błękitnymi oczami.
-Cy ksiązę do końca zycia kochał ksęznickę- sepleniła dziewczynka. Roześmiałaś się.
-Tak, Nicole, już do końca świata- odpowiedziałaś i wskazałaś na John'a, który wiercił się, byś zwróciła na niego uwagę.
-A czy pani ma swojego księcia?- słysząc to przełknęłaś ślinę. Od dawna nie myślałaś o swoim życiu towarzyskim. Liczyła się dla ciebie praca w przedszkolu i wieczorne studia. Pokręciłaś głową. Nie chciałaś rozwijać tego tematu.
Odpowiedziałaś jeszcze na parę pytań, a potem zadzwonił dzwonek. To były twoje ostatnie zajęcia tego dnia, więc pożegnałaś się z dziećmi, zabrałaś swoje rzeczy i ruszyłaś w stronę domu. Spokojnym krokiem spacerowałaś ulicami Londynu. Na uszach miałaś słuchawki, a w nich leciała jedna z swoich ulubionych piosenek. <--- KLIK. Przechodziłaś przez kolejne skrzyżowania i zatrzymywałaś się na kolejnych światłach.
Byłaś dwie przecznice od domu, gdy nagle z piekarni, obok której przechodziłaś ktoś szybkim krokiem wyszedł i uderzył o ciebie z impetem. Upadłaś na ziemię upuszczając torbę, z której wysypały się książki i materiały do pracy z dziećmi. Złapałaś się za nogę, która najbardziej ucierpiała przy wypadku, a następnie podniosłaś się, by zobaczyć, kto go spowodował. Przed tobą stał niewysoki blondyn z pięknymi oczami. Jeśli można powiedzieć, że stał. Pochylał się zbierając twoje rzeczy. Widząc, że podniósł książkę 'Mała świnka w krainie matematyki' zarumieniłaś się i skoczyłaś w jego stronę. Chłopak zaśmiał się i oddał ci książkę.
-Ciekawe lektury...- nie przestawał się śmiać i podniósł z ziemi jeszcze 'Księżniczkę Mimi' oraz 'Historię o dzielnym jelonku'. Czerwona jak burak wyrwałaś mu potrzebne ci do pracy przedmioty i schowałaś je do torby.
-To do pracy... w przedszkolu- przyznałaś się z opuszczoną głową.
-Rozumiem... Wiesz, przepraszam cię za ten wypadek, nic ci nie jest?- obejrzał cię dokładnie od góry- do dołu, od dołu -do góry.
-Jest ok.- odpowiedziałaś - Nic się nie stało- dodałaś i zarzuciłaś torbę na ramię. Zawstydzona, zła i uśmiechnięta jednocześnie odeszłaś szybkim krokiem z miejsca zdarzenia.
Jednak myśl o blondynie nie opuszczała cię do końca dnia. Nie mogłaś się także skupić na wykładzie, a gdy wróciłaś do domu padnięta- nadal miałaś w głowie jego obraz.
W nocy również ci się śnił. Widziałaś coś na kształt kontynuacji waszego spotkania. Widziałaś, jak napisał dla ciebie swój numer i widziałaś, jak zapraszał cię na randkę. Obudziłaś się przygnębiona, gdyż żałowałaś, że nie zostałaś z nim dłużej.
Kolejny dzień mijał szybko i spokojnie. Jak zwykle rozbrykane dzieci dały ci chwilę przerwy w rozmyślaniu o nim, jednak, gdy skończyłaś pracę twoje myśli znowu gdzieś odbiegły. Znowu szłaś tymi samymi ulicami. Znowu słuchałaś tej samej piosenki. Znowu przechodziłaś przez te same skrzyżowania i.... Znowu go zobaczyłaś.
Wychodził z kawiarni i szedł w twoją stronę. Przełknęłaś ślinę i nerwowo poprawiłaś włosy. Delikatnie zwolniłaś, by w drodze do niego móc przemyśleć dokładnie każde słowo, które powiesz. Był od ciebie o dwa metry... Metr!... O krok!... Zatrzymał się!
-Hej, widać los nie chce nam dać spokoju i znów się spotykamy, piękna...- zaczął z szerokim uśmiechem. Los? Piękna? Zarumieniłaś się. W twojej głowie pojawiła się myśl : 'przecież on cały czas widzi mnie czerwoną od tych rumieńców!'. Jednak był taki miły i słodki...
-Jak widać nie chce.- potwierdziłaś i roześmiałaś się. Czekałaś, co teraz powie.
-Po co mu przeszkadzać dalej?- odparł - Może gdzieś byśmy razem wyszli?- spytał.
-Bardzo chętnie.- odpowiedziałaś. Wyjęłaś z kieszeni kawałek papieru i nabazgrałaś na nim swój numer, po czym podałaś go blondynowi.
-Też coś dla ciebie mam!- chłopak puknął się w bok głowy, na znak, że sobie o tym czymś przypomniał. Sięgnął do plecaka i wyjął z niego 'Przygody krówki Amelki'. Zaśmiałaś się i włożyłaś książkę do torby.
-Dzięki- na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
-Aha, tak jakby co, jestem [T.I.]- powiedziałaś. Było ci trochę głupio, że byliście umówieni nawet nie znając swoich imion.
-Miło mi, jestem Niall- powiedział chłopak. Wytrzeszczyłaś oczy.
-Jak ten Niall z One Direction?- spytałaś. Byłaś zaskoczona.
-We własnej osobie.- chłopak znowu słodko się zaśmiał. Przytaknęłaś.
-No coż, ja musze już lecieć, ale zadzwonisz jeszcze?- zapytałaś unosząc brwi.
-Zadzwonię- odpowiedział chłopak-... Obiecuję.
__________________________________________
Dzisiaj bez żadnych miłosnych wyznań, ale mam nadzieję, że wam się spodobało.
Jeśli tak, zostawcie komentarz :)
Pozdrawiam, Mrs. Styles <3
W komentarzu zostałyśmy poproszone o napisanie imaginu z Niallem, a Unbroken Girl ostatnio odwalała całą robotę, więc żeby nie było, że zaniedbuję bloga myślałam, że trochę ją odciążę i ja napiszę.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
____________________________________________________
-...i wszyscy żyli długo i szczęśliwie- Zamknęłaś książkę z szerokim uśmiechem. Grupka dzieci wpatrzonych w ciebie, jak w obrazek od razu uniosła dłonie do góry. Zastanowiłaś się przez chwilę i postanowiłaś odpowiedzieć na pytanie Nicole- blondynki z wielkimi, błękitnymi oczami.
-Cy ksiązę do końca zycia kochał ksęznickę- sepleniła dziewczynka. Roześmiałaś się.
-Tak, Nicole, już do końca świata- odpowiedziałaś i wskazałaś na John'a, który wiercił się, byś zwróciła na niego uwagę.
-A czy pani ma swojego księcia?- słysząc to przełknęłaś ślinę. Od dawna nie myślałaś o swoim życiu towarzyskim. Liczyła się dla ciebie praca w przedszkolu i wieczorne studia. Pokręciłaś głową. Nie chciałaś rozwijać tego tematu.
Odpowiedziałaś jeszcze na parę pytań, a potem zadzwonił dzwonek. To były twoje ostatnie zajęcia tego dnia, więc pożegnałaś się z dziećmi, zabrałaś swoje rzeczy i ruszyłaś w stronę domu. Spokojnym krokiem spacerowałaś ulicami Londynu. Na uszach miałaś słuchawki, a w nich leciała jedna z swoich ulubionych piosenek. <--- KLIK. Przechodziłaś przez kolejne skrzyżowania i zatrzymywałaś się na kolejnych światłach.
Byłaś dwie przecznice od domu, gdy nagle z piekarni, obok której przechodziłaś ktoś szybkim krokiem wyszedł i uderzył o ciebie z impetem. Upadłaś na ziemię upuszczając torbę, z której wysypały się książki i materiały do pracy z dziećmi. Złapałaś się za nogę, która najbardziej ucierpiała przy wypadku, a następnie podniosłaś się, by zobaczyć, kto go spowodował. Przed tobą stał niewysoki blondyn z pięknymi oczami. Jeśli można powiedzieć, że stał. Pochylał się zbierając twoje rzeczy. Widząc, że podniósł książkę 'Mała świnka w krainie matematyki' zarumieniłaś się i skoczyłaś w jego stronę. Chłopak zaśmiał się i oddał ci książkę.
-Ciekawe lektury...- nie przestawał się śmiać i podniósł z ziemi jeszcze 'Księżniczkę Mimi' oraz 'Historię o dzielnym jelonku'. Czerwona jak burak wyrwałaś mu potrzebne ci do pracy przedmioty i schowałaś je do torby.
-To do pracy... w przedszkolu- przyznałaś się z opuszczoną głową.
-Rozumiem... Wiesz, przepraszam cię za ten wypadek, nic ci nie jest?- obejrzał cię dokładnie od góry- do dołu, od dołu -do góry.
-Jest ok.- odpowiedziałaś - Nic się nie stało- dodałaś i zarzuciłaś torbę na ramię. Zawstydzona, zła i uśmiechnięta jednocześnie odeszłaś szybkim krokiem z miejsca zdarzenia.
Jednak myśl o blondynie nie opuszczała cię do końca dnia. Nie mogłaś się także skupić na wykładzie, a gdy wróciłaś do domu padnięta- nadal miałaś w głowie jego obraz.
W nocy również ci się śnił. Widziałaś coś na kształt kontynuacji waszego spotkania. Widziałaś, jak napisał dla ciebie swój numer i widziałaś, jak zapraszał cię na randkę. Obudziłaś się przygnębiona, gdyż żałowałaś, że nie zostałaś z nim dłużej.
Kolejny dzień mijał szybko i spokojnie. Jak zwykle rozbrykane dzieci dały ci chwilę przerwy w rozmyślaniu o nim, jednak, gdy skończyłaś pracę twoje myśli znowu gdzieś odbiegły. Znowu szłaś tymi samymi ulicami. Znowu słuchałaś tej samej piosenki. Znowu przechodziłaś przez te same skrzyżowania i.... Znowu go zobaczyłaś.
Wychodził z kawiarni i szedł w twoją stronę. Przełknęłaś ślinę i nerwowo poprawiłaś włosy. Delikatnie zwolniłaś, by w drodze do niego móc przemyśleć dokładnie każde słowo, które powiesz. Był od ciebie o dwa metry... Metr!... O krok!... Zatrzymał się!
-Hej, widać los nie chce nam dać spokoju i znów się spotykamy, piękna...- zaczął z szerokim uśmiechem. Los? Piękna? Zarumieniłaś się. W twojej głowie pojawiła się myśl : 'przecież on cały czas widzi mnie czerwoną od tych rumieńców!'. Jednak był taki miły i słodki...
-Jak widać nie chce.- potwierdziłaś i roześmiałaś się. Czekałaś, co teraz powie.
-Po co mu przeszkadzać dalej?- odparł - Może gdzieś byśmy razem wyszli?- spytał.
-Bardzo chętnie.- odpowiedziałaś. Wyjęłaś z kieszeni kawałek papieru i nabazgrałaś na nim swój numer, po czym podałaś go blondynowi.
-Też coś dla ciebie mam!- chłopak puknął się w bok głowy, na znak, że sobie o tym czymś przypomniał. Sięgnął do plecaka i wyjął z niego 'Przygody krówki Amelki'. Zaśmiałaś się i włożyłaś książkę do torby.
-Dzięki- na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
-Aha, tak jakby co, jestem [T.I.]- powiedziałaś. Było ci trochę głupio, że byliście umówieni nawet nie znając swoich imion.
-Miło mi, jestem Niall- powiedział chłopak. Wytrzeszczyłaś oczy.
-Jak ten Niall z One Direction?- spytałaś. Byłaś zaskoczona.
-We własnej osobie.- chłopak znowu słodko się zaśmiał. Przytaknęłaś.
-No coż, ja musze już lecieć, ale zadzwonisz jeszcze?- zapytałaś unosząc brwi.
-Zadzwonię- odpowiedział chłopak-... Obiecuję.
__________________________________________
Dzisiaj bez żadnych miłosnych wyznań, ale mam nadzieję, że wam się spodobało.
Jeśli tak, zostawcie komentarz :)
Pozdrawiam, Mrs. Styles <3
wtorek, 22 stycznia 2013
Imagin z Louisem
Hejka! tutaj Unbroken Girl.Chciałam was przeprosić za to, że nie dodałam wczoraj tego imagina, ale nie miałam czasu.Mam nadzieję, że się wam spodoba.No to...czytajcie! :)
Szłaś jedną z londyńskich ulic.Było ciemno, gdyż była ok.dwudziesta.Ulice prawie w ogóle nie zaludnione, zastanawiałaś się dlaczego, no przecież nie jest tak późno.Samochody też rzadko co jechały, co dziwne bo przechodziłaś przez jedną z najczęstszych odwiedzanych ulic w mieście.Ale co tam - pomyślałaś.Idziesz sobie przez miasto ze słuchawkami w uszach, a w nich rozbrzmiewa twoja ulubiona muzyka.Czujesz się wspaniale.Do czasu...gdy na twojej drodze staje trzech podejrzanie wyglądających typków.Na twoje oko, to byli skinheadzi*.
- Ej, laska, dokąd to się wybierasz po ciemku? - zapytał cię jeden z nich.
- A co cię to obchodzi, koleś ? - powiedziałaś.
- Uuu, widzę tu ostrą sztukę - powiedział drugi.
- Myślisz, że jesteś taka cwana? chyba nie wiesz z kim masz do czynienia, skarbie.
- Nie mów do mnie skarbie.
- Ostro pogrywasz.Zapytam ostatni raz, skarbie.Gdzie się wybierasz po ciemku?
- A ja odpowiem ci jeszcze raz.Nie mów do mnie skarbie.
- Teraz przegięłaś, s*ko! - krzyknął jeden z nich i..uderzył cię w twarz! a dokładniej, w nos.Poleciała ci z niego krew.Nie wytrzymałaś tego napięcia i zaczęłaś się szarpać z tymi skinheadami, jednak oni byli silniejsi.
- Pójdziesz z nami, skarbie.Zobaczymy czy w naszej kryjówce będziesz taka cwana - powiedział jeden z nich i zaczął szarpać cię w nieznane ci miejsce.Byłaś tak otumaniona tym uderzeniem,że nie dałaś rady już walczyć.Nagle zauważyłaś jakiegoś chłopaka, który zaczął bić się z jednym ze skinów.Zauważyli go pozostali i zaczęli go odciągać, jednak tajemniczy nieznajomy im się nie dał.Zaczął bić się z każdym z nich i o dziwo dał radę! byłaś w szoku.Wszyscy leżeli na drodze i nie wiedzieli co mają dalej robić.
- Chodź, musimy uciekać, zanim wstaną! - powiedział do ciebie nieznajomy.Nie zastanawiając się dłużej, posłusznie spełniłaś jego rozkaz i razem z nim pobiegłaś gdzieś w nieznanym ci kierunku.
- Gdzie my w ogóle biegniemy - zapytałaś zdezorientowana.
- Do mojego samochodu.
- Skoro dałeś im radę, to czemu musimy przed nimi uciekać?
- Bo nie mam siły już więcej się bić.Uwierz mi, to strasznie wyczerpujące, w dodatku z trzema naraz.Nie gadaj, biegnij! - ponaglił cię.
Doszliście wreszcie do jego samochodu.
- Wsiadaj - powiedział chłopak.
- Ale ja cię nie znam.Skąd mam wiedzieć jakie masz zamiary? - zapytałaś.
Wtedy zobaczyliście tych samych chłopaków, biegnących w waszą stronę.
- Wsiadaj - rozkazał chłopak, więc to zrobiłaś.
Na początku jazdy, w ogóle się do siebie nie odzywaliście.W dodatku, chłopak był w kapturze i było ciemno, więc nie wiedziałaś dokładnie, jak on wygląda.W końcu, nie wytrzymałaś i przerwałaś milczenie:
- Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Jak to gdzie? do mnie!
- Nie możesz po prostu odwieźć mnie do domu?
- Nie ma takiej opcji.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Dlaczego bo nie?
- No bo nie.
- No ale..
- Bo nie! muszę opatrzyć twoją ranę, bo dostałaś w twarz.
- Sama też się mogę opatrzyć.
- Ale ja to zrobię.
- Dlacze...
- Bo tak! czemu musisz być taka upierdliwa i zadawać tyle pytań?
- No bo taka już jestem - zaśmiałaś się. - A jak ty masz w ogóle na imię? - zapytałaś.
- Myślę, że chyba powinnaś to wiedzieć.
- A niby skąd mam wiedzieć jak ty masz na imię? jestem jasnowidzem?
Chłopak zdjął wtedy swój kaptur i popatrzył się na ciebie.Nie...to nie możliwe..czy to..
- Czy ty jesteś...Louis Tomlinson? - zapytałaś się. - Albo jesteś bardzo do niego podobny.
- Tak, jestem Louis Tomlinson.
Wtedy zrobiłaś wielkie oczy.W końcu to nie możliwe że taki Louis Tomlinson, idol nastolatek, od tak ratuję ci skórę.
- Chyba sobie jaja robisz - stwierdziłaś.
- Mam kłamać że nim nie jestem? to ja, Louis! tylko błagam, nie zacznij zaraz piszczeć, bo ci kolesie mogą nas odnaleźć.
- Spoko, ja nie z takich dziewczyn.
- Czyli nie jesteś moją fanką ani naszego zespołu?
- No, nie jestem waszą fanką, ale was lubię.
- Skoro nas lubisz, to dlaczego nie uwierzyłaś że jestem Louisem Tomlinsonem?
- Bo po prostu pomyślałam, że to nie możliwe.A tak poza tym, to gdzie twój ochroniarz? myślałam że sławy zawsze są otoczone ochroniarzami.
- Bo są.Ale Alberto nie mógł dziś nas ochraniać, bo musiał załatwić coś ważnego.
- Dziękuję - powiedziałaś.
- Nie ma sprawy.Na moim miejscu pewnie zrobiłabyś to samo.A jak ty masz na imię?
- [T.I]
- Ładnie - stwierdził.
Dojechaliście w końcu pod jego dom.Zrobił na tobie ogromne wrażenie.To nie było to samo, co twój niezbyt wielki domek z trzema pokojami.
- Wow, piękny dom.Sam tu mieszkasz?
Chłopak otworzył drzwi swojego domu.Wtedy czterech chłopaków, po usłyszeniu odgłosu otwieranych drzwi, pobiegło w ich stronę.
- Właściwie, to z nimi - odpowiedział ci Tomlinson.
- Hej, Louis, a co to za piękna istota? - zapytał jeden z nich, blondyn.Prawdopodobnie był to Niall Horan, jedyny blondyn w zespole.
- Co ci się stało w twarz? - zapytał cię chłopak w kręconych włosach, prawdopodobnie Harry Styles.
- Miałam małe spięcie ze skinami - odpowiedziałaś mu.
Parę minut później Louis zaprowadził cię do swojej kuchni i opatrzył twoje rany.
- Mogę wiedzieć, jak to się stało, że się znalazłaś w takich kłopotach? - zapytał cię Louis.
- Sama nie wiem.Po prostu wracałam od koleżanki do domu.I ich spotkałam.
- A czemu cię pobili ?
- Bo nie dałam sobą pomiatać.
Chłopak wziął wodę utlenioną i przemył twoją ranę:
- Aaał, piecze - powiedziałaś.
- Poczekaj zaraz przyjdę i coś przyniosę - powiedział i poszedł po coś do góry.Za chwilę przyszedł, z jakąś maskotką w ręce.
- Co to ? - zapytałaś.
- [T.I] poznaj, to mój ukochany gołąb Kevin.Kevinku, przywitaj się proszę z [T.I]
- Ale on jest sztuczny - powiedziałaś ze śmiechem, czym wprawiłaś chłopaka w smutek.
- To nieprawda! mój gołąb jest prawdziwy! - powiedział.
- No niech ci będzie, prawdziwy - zaśmiałaś się.
Po opatrzeniu twoich ran, poszłaś z Louisem do reszty chłopaków i wspólnie z nimi graliście w jakąś grę, na konsoli.
- Do licha! - krzyknęłaś.
- [T.I] co się stało? - zapytał cię Louis.
- Zapomniałam o mamie! pewnie martwi się czemu mnie tak długo nie ma.
- A znasz jej numer?
- Tak, a co?
- Podaj mi go.
- Po co?
- Zaufaj mi.
- Ok.754-384-217 - powiedziałaś. - Ale po co ci on?
- Zobaczysz - powiedział i wykręcił numer. - Halo? dobry wieczór pani! jestem przyjacielem pani córki i postanowiłem że zostanie dziś u mnie na noc.Może? - zapytał.
- Hej co ty wyprawiasz! - powiedziałaś.
- Zaufaj mi - odpowiedział ci. - Czyli co, może? dziękuję bardzo! do widzenia!
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Jeszcze mi za to podziękujesz - odpowiedział z cynicznym uśmiechem.
Od tamtej pory, jesteście parą.Louis wyznał ci, że się w tobie zakochał.Co prawda, czasem się kłócicie, ale jest między wami dobrze.Jesteście zgraną parą.
***
No i jak wam się podobał? nie przesadziłam troszeczkę z tym wątkiem kryminalnym? błagam, napiszcie w komentarzach, co sądzicie, bo bardzo mnie to ciekawi.Papaap i do zobaczenia! wasza Unbroken Girl.
Szłaś jedną z londyńskich ulic.Było ciemno, gdyż była ok.dwudziesta.Ulice prawie w ogóle nie zaludnione, zastanawiałaś się dlaczego, no przecież nie jest tak późno.Samochody też rzadko co jechały, co dziwne bo przechodziłaś przez jedną z najczęstszych odwiedzanych ulic w mieście.Ale co tam - pomyślałaś.Idziesz sobie przez miasto ze słuchawkami w uszach, a w nich rozbrzmiewa twoja ulubiona muzyka.Czujesz się wspaniale.Do czasu...gdy na twojej drodze staje trzech podejrzanie wyglądających typków.Na twoje oko, to byli skinheadzi*.
- Ej, laska, dokąd to się wybierasz po ciemku? - zapytał cię jeden z nich.
- A co cię to obchodzi, koleś ? - powiedziałaś.
- Uuu, widzę tu ostrą sztukę - powiedział drugi.
- Myślisz, że jesteś taka cwana? chyba nie wiesz z kim masz do czynienia, skarbie.
- Nie mów do mnie skarbie.
- Ostro pogrywasz.Zapytam ostatni raz, skarbie.Gdzie się wybierasz po ciemku?
- A ja odpowiem ci jeszcze raz.Nie mów do mnie skarbie.
- Teraz przegięłaś, s*ko! - krzyknął jeden z nich i..uderzył cię w twarz! a dokładniej, w nos.Poleciała ci z niego krew.Nie wytrzymałaś tego napięcia i zaczęłaś się szarpać z tymi skinheadami, jednak oni byli silniejsi.
- Pójdziesz z nami, skarbie.Zobaczymy czy w naszej kryjówce będziesz taka cwana - powiedział jeden z nich i zaczął szarpać cię w nieznane ci miejsce.Byłaś tak otumaniona tym uderzeniem,że nie dałaś rady już walczyć.Nagle zauważyłaś jakiegoś chłopaka, który zaczął bić się z jednym ze skinów.Zauważyli go pozostali i zaczęli go odciągać, jednak tajemniczy nieznajomy im się nie dał.Zaczął bić się z każdym z nich i o dziwo dał radę! byłaś w szoku.Wszyscy leżeli na drodze i nie wiedzieli co mają dalej robić.
- Chodź, musimy uciekać, zanim wstaną! - powiedział do ciebie nieznajomy.Nie zastanawiając się dłużej, posłusznie spełniłaś jego rozkaz i razem z nim pobiegłaś gdzieś w nieznanym ci kierunku.
- Gdzie my w ogóle biegniemy - zapytałaś zdezorientowana.
- Do mojego samochodu.
- Skoro dałeś im radę, to czemu musimy przed nimi uciekać?
- Bo nie mam siły już więcej się bić.Uwierz mi, to strasznie wyczerpujące, w dodatku z trzema naraz.Nie gadaj, biegnij! - ponaglił cię.
Doszliście wreszcie do jego samochodu.
- Wsiadaj - powiedział chłopak.
- Ale ja cię nie znam.Skąd mam wiedzieć jakie masz zamiary? - zapytałaś.
Wtedy zobaczyliście tych samych chłopaków, biegnących w waszą stronę.
- Wsiadaj - rozkazał chłopak, więc to zrobiłaś.
Na początku jazdy, w ogóle się do siebie nie odzywaliście.W dodatku, chłopak był w kapturze i było ciemno, więc nie wiedziałaś dokładnie, jak on wygląda.W końcu, nie wytrzymałaś i przerwałaś milczenie:
- Gdzie my w ogóle jedziemy?
- Jak to gdzie? do mnie!
- Nie możesz po prostu odwieźć mnie do domu?
- Nie ma takiej opcji.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Dlaczego bo nie?
- No bo nie.
- No ale..
- Bo nie! muszę opatrzyć twoją ranę, bo dostałaś w twarz.
- Sama też się mogę opatrzyć.
- Ale ja to zrobię.
- Dlacze...
- Bo tak! czemu musisz być taka upierdliwa i zadawać tyle pytań?
- No bo taka już jestem - zaśmiałaś się. - A jak ty masz w ogóle na imię? - zapytałaś.
- Myślę, że chyba powinnaś to wiedzieć.
- A niby skąd mam wiedzieć jak ty masz na imię? jestem jasnowidzem?
Chłopak zdjął wtedy swój kaptur i popatrzył się na ciebie.Nie...to nie możliwe..czy to..
- Czy ty jesteś...Louis Tomlinson? - zapytałaś się. - Albo jesteś bardzo do niego podobny.
- Tak, jestem Louis Tomlinson.
Wtedy zrobiłaś wielkie oczy.W końcu to nie możliwe że taki Louis Tomlinson, idol nastolatek, od tak ratuję ci skórę.
- Chyba sobie jaja robisz - stwierdziłaś.
- Mam kłamać że nim nie jestem? to ja, Louis! tylko błagam, nie zacznij zaraz piszczeć, bo ci kolesie mogą nas odnaleźć.
- Spoko, ja nie z takich dziewczyn.
- Czyli nie jesteś moją fanką ani naszego zespołu?
- No, nie jestem waszą fanką, ale was lubię.
- Skoro nas lubisz, to dlaczego nie uwierzyłaś że jestem Louisem Tomlinsonem?
- Bo po prostu pomyślałam, że to nie możliwe.A tak poza tym, to gdzie twój ochroniarz? myślałam że sławy zawsze są otoczone ochroniarzami.
- Bo są.Ale Alberto nie mógł dziś nas ochraniać, bo musiał załatwić coś ważnego.
- Dziękuję - powiedziałaś.
- Nie ma sprawy.Na moim miejscu pewnie zrobiłabyś to samo.A jak ty masz na imię?
- [T.I]
- Ładnie - stwierdził.
Dojechaliście w końcu pod jego dom.Zrobił na tobie ogromne wrażenie.To nie było to samo, co twój niezbyt wielki domek z trzema pokojami.
- Wow, piękny dom.Sam tu mieszkasz?
Chłopak otworzył drzwi swojego domu.Wtedy czterech chłopaków, po usłyszeniu odgłosu otwieranych drzwi, pobiegło w ich stronę.
- Właściwie, to z nimi - odpowiedział ci Tomlinson.
- Hej, Louis, a co to za piękna istota? - zapytał jeden z nich, blondyn.Prawdopodobnie był to Niall Horan, jedyny blondyn w zespole.
- Co ci się stało w twarz? - zapytał cię chłopak w kręconych włosach, prawdopodobnie Harry Styles.
- Miałam małe spięcie ze skinami - odpowiedziałaś mu.
Parę minut później Louis zaprowadził cię do swojej kuchni i opatrzył twoje rany.
- Mogę wiedzieć, jak to się stało, że się znalazłaś w takich kłopotach? - zapytał cię Louis.
- Sama nie wiem.Po prostu wracałam od koleżanki do domu.I ich spotkałam.
- A czemu cię pobili ?
- Bo nie dałam sobą pomiatać.
Chłopak wziął wodę utlenioną i przemył twoją ranę:
- Aaał, piecze - powiedziałaś.
- Poczekaj zaraz przyjdę i coś przyniosę - powiedział i poszedł po coś do góry.Za chwilę przyszedł, z jakąś maskotką w ręce.
- Co to ? - zapytałaś.
- [T.I] poznaj, to mój ukochany gołąb Kevin.Kevinku, przywitaj się proszę z [T.I]
- Ale on jest sztuczny - powiedziałaś ze śmiechem, czym wprawiłaś chłopaka w smutek.
- To nieprawda! mój gołąb jest prawdziwy! - powiedział.
- No niech ci będzie, prawdziwy - zaśmiałaś się.
Po opatrzeniu twoich ran, poszłaś z Louisem do reszty chłopaków i wspólnie z nimi graliście w jakąś grę, na konsoli.
- Do licha! - krzyknęłaś.
- [T.I] co się stało? - zapytał cię Louis.
- Zapomniałam o mamie! pewnie martwi się czemu mnie tak długo nie ma.
- A znasz jej numer?
- Tak, a co?
- Podaj mi go.
- Po co?
- Zaufaj mi.
- Ok.754-384-217 - powiedziałaś. - Ale po co ci on?
- Zobaczysz - powiedział i wykręcił numer. - Halo? dobry wieczór pani! jestem przyjacielem pani córki i postanowiłem że zostanie dziś u mnie na noc.Może? - zapytał.
- Hej co ty wyprawiasz! - powiedziałaś.
- Zaufaj mi - odpowiedział ci. - Czyli co, może? dziękuję bardzo! do widzenia!
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Jeszcze mi za to podziękujesz - odpowiedział z cynicznym uśmiechem.
Od tamtej pory, jesteście parą.Louis wyznał ci, że się w tobie zakochał.Co prawda, czasem się kłócicie, ale jest między wami dobrze.Jesteście zgraną parą.
***
No i jak wam się podobał? nie przesadziłam troszeczkę z tym wątkiem kryminalnym? błagam, napiszcie w komentarzach, co sądzicie, bo bardzo mnie to ciekawi.Papaap i do zobaczenia! wasza Unbroken Girl.
Subskrybuj:
Posty (Atom)